Rafał Szukiel: Fale miały ponad 3 metry
Rozmawiał Michał Koronowski
2009-09-29
Mieliśmy problemy, żeby na wodzie dostrzec boje mimo że miały one metr wysokości - mówi Rafał Szukiel, żeglarz AZS UWM Olsztyn, który w Łebie wywalczył mistrzostwo Polski w klasie Finn
Michał Koronowski: W lepszym stylu trudno było sięgnąć po mistrzostwo kraju, wygrał pan we wszystkich dziewięciu wyścigach...
Rafał Szukiel: Miałem też trochę szczęścia, ponieważ nie we wszystkich prowadziłem od początku do końca. Ze stylu zwycięstwa jestem jednak bardzo zadowolony.
W ubiegłym roku, kiedy rozstrzygały się losy tytułu w klasie Finn, pana zabrakło wśród uczestników.
- Nie było mnie wówczas w kraju, ponieważ zaraz po igrzyskach olimpijskich wyjechałem. W tym roku przez cały czas starałem się udowadniać, że jestem najlepszy. Bywało z tym różnie, czasem spisywałem się bardzo dobrze, innym razem wypadałem średnio. Myślę, że w kolejnym sezonie także udowodnię, że w Polsce wiodę prym.
Regaty w Łebie odbywały się w wyjątkowo trudnych warunkach.
- Można powiedzieć, że były niespotykane, przynajmniej ostatnimi czasy. Wiatr wiał niezwykle mocno, a do tego doszła ogromna fala. W Łebie były ponadtrzymetrowe fale, czyli maksymalne. jakie mogą wystąpić na Bałtyku. Pierwszego dnia zmagań rozegrano tylko jeden wyścig, później bowiem wiało już zbyt mocno. Wystarczy wspomnieć, że pierwszego wyścigu aż trzy czwarte floty nie zdołało ukończyć. Mieliśmy problemy, żeby na wodzie dostrzec boje mimo że miały one metr wysokości. Nawet kiedy przy bojach stały motorówki, to ledwo było je widać.
Tak źle jednak nie było, patrząc na pana wynik?
- Ja lubię dużą falę, bo przy niej świetnie się surfuje nawet na tak dużych i ciężkich łódkach jak Finn. Zabawy więc było co niemiara. Regaty bardzo mi się podobały mimo że byłem zmęczony. Po czterech wyścigach w takich warunkach, byłem niezwykle wyczerpany. Zastanawiałem się nawet, czy to nie za dużo, ponieważ mdlały mi ręce i nogi.
Drugi w Łebie był Piotr Kula z BTŻ Biskupiec. Trenujecie razem i widać tego efekty, jesteście najlepsi w kraju.
- Trochę odstajemy od reszty naszych kolegów. My cały czas trenujemy, a naszym celem nie jest wygranie mistrzostw Polski, ponieważ mamy wyższe cele. Chcemy ścigać się w Europie i na świecie, by walczyć o medale olimpijskie. Temu podporządkowujemy zarówno treningi, jak i nasze życie prywatne.
Który z wyników uzyskanych w tym sezonie jest dla pana najcenniejszym?
- Wygranie regat Kieler Woche w Niemczech, ponieważ do tamtej pory nie zwyciężyłem w Pucharze Świata. Druga rzeczą, która mnie cieszy, to zajęcie czwartej pozycji w końcowej klasyfikacji tego Pucharu. By to osiągnąć, w każdej edycji trzeba było wypaść dobrze, a startowali w nich najlepsi.
Po olimpiadzie w Pekinie (10. miejsce) zastanawiał się pan nad kontynuowaniem kariery sportowej. Wyniki pokazują, że niepotrzebnie...
- Musiałem wówczas podjąć kilka ważnych decyzji. Postanowiłem jednak jak najlepiej przygotować się do kolejnych igrzysk. Żona mnie w tym mocno wspiera, bym żeglował przez kolejne lata. I będę robił wszystko, by jak najlepiej wypaść w Londynie. Teraz mam miesiąc przerwy, a już w listopadzie umówieni jesteśmy na kolejne treningi we Włoszech.